środa, 1 listopada 2017















MM wierciła się. Pomoce wymuszały kształt na jej

 szkielecie. Walczyła z nimi; mościła się uparcie, wiła,

kręciła. Pomoce przekręcały się,  rozsypywały.

W połowie treningu podszedłem do niej ( najczęściej

 uśmiechniętej, rozmownej)- dłońmi precyzowałem 

jej akcje składowe; rotacje trzech poziomów żeber,

miednicy.

Zaskoczony, przeraziłem się.

Siła, zaciekłość, z jaką robiła skłon, skręty kojarzyły

 mi się z muskularnym bykiem  napinającym je do

 zerwania. Była w tym, w moim odczuciu

 determinacja bezlitosnego mordercy.

Przecknąłem się. Odsunąłem. Nie chcę być w takiej

 aurze emocjonalnej!!! Wstałem i odszedłem.

Mimo tego udzieliła mi się ta energia- z większym


"powerem ", głośniej powiedziałem ze trzy zdania

 instrukcji 
------------------------------------------------

 Zauważenie indukcji  jej emocji autoagresywnej 

w tej sytuacji uważam za osiągnięcie poznawcze,

samokontroli.

 Zaniepokoiłem się, że w procesie 

wtórnym grupy autoagresja MM może grupę rozwalić.


Pytania: Jakie jeszcze interakcje  miały miejsce 

 w czasie treningu ???


 Po paru dniach, na kolejnym treningu nie było

 tematu. Ani nie wyczuwałem agresji. Ani o niej nie

 pamiętałem.


Ergo????????

  






1 komentarz: