niedziela, 13 stycznia 2013

STYK! STYK



7 ego, po treningu  grupowym  odpadły ze mnie reakcje rutynowe w tej sytuacji; skojarzenia , emocje. Takie które przeżywałem w ostatnich miesiącach.
 Dobrze mi w tym stanie było.

 Fantazja  na ten moment:  w samym centrum obrazu niezgrabnie jak to noworodek gmera się coś  różowego… wokół  czereda obdartusów dzikich z Rewolucji Francuskiej  w duchu Robespierra robi harmider.  

Poprzednie wpisy zmuszają do wniosku, ze  doświadczenie oczyszczenia serca i umysłu,  z  7 stycznia  jest elementem procesu oczyszczania, budowania.
 W trakcie treningu CI (5-ego) poczułem, że jestem blisko ciała, tego co tam się działo, co robiłem. Mogłem na bieżąco rozpoznawać jak wykonuję ćwiczenie, jak kontaktuję się z podłogą.  Mogłem zauważać czego nie robiłem, co robiłem nie tak, mogłem proponować sobie  kolejne ćwiczenie   żeby zebrać informacje, albo utrwalić  dobre wykonanie detalu. Odpadła czapa, buła,  z poprzednich treningów oddzielająca mnie od doświadczenia ciała tu i teraz. Buła niezamkniętych ciągle się rozgrywających interakcji z przeszłości.

 Ten rozumny, bezpośredni kontakt z sobą  w ćwiczeniach CI  miałem i  12  01 2013.  Poszedłem dalej. Zajmowałem się  dłużej  ćwiczeniem inicjowania ruchu z miednicy i pracą nóg, nie zwracając uwagi na tułów ręce, głowę. Potem  zająłem się górą, ale bez dyscypliny intelektualnej, kontrolnej.  Ani nie sprawdziłem uważnie, kilka razy jak zachowuje się góra, ani nie trzymałem uwagi daleko od dołu. Wyszedł misz masz. Ogólne wrażenie miałem takie, że robię technikę jako tako, ale mało wiedziałem  co ja robiłem

  Między  07 01 a 12  01 jechałem bliżej mi nieznanym, choć bardzo mi przyjaznym samochodem ( mam papiery na niego) i ZOBACZYŁEM   niebo.
 Odruchowo chciałem je malować. Ale to byłoby zamykanie przestrzeni , kosmosu, w ciasnym, dusznym,  infantylnym garnku. No chyba żebym  podpierał się Turnerem. Jeszcze lepsze  było  obcowanie z niebem bez użycia płótna, pędzla, aparatu fotograficznego, komputera.. och co za ulga!!!!   Pozostać przy ożywczym źródle!

 Ale  obcowałem krótko…… bo dojechałem  do klubu….
 A może by tak zająć się  wprowadzaniem do dusznego garnka NIEZNANEGO, REALNEGO?

 To co piszę poniżej wydaje się bez związku z powyższym, ale jednak chyba jest  jakiś zawiązek.
Jaki?
Z niektórymi grupami dopracowaliśmy się  takiej koncentracji na doświadczaniu asan, że poprawienie włosów, czy zbędny ruch w rotacji np. barku, jest jak szuranie butów abnegata w dzwoniącej ciszy katedry.
 Trans.

 To co innego niż  kontakt bez wyżej wzmiankowanej „czapy” w czasie uczenia się nowych akcji fizycznych,  otwierania się na  odczucia z ciała, czy skojarzenia.