niedziela, 12 listopada 2017

08 11 17 środa

11 18 trening popołudniowy w ten dzień tygodnia. Chyba piątek. Treningi mają w sobie coś specyficznego czego im  nieświadomie przydaję wedle zegara biologicznego tygodnia. 

 Trening piątkowy ma ostatnio sporo luzu. Ale nie ma już wakacyjnej radości.

 Wcześniej był okres żartowania, cieszenia się beztroską, wzajemną życzliwością i czasem wolnym nadchodzącego weekendu.

 A nie tak dawno (licząc w latach) i ten trening też w kulminacji , w ogniu walki, był atakiem na…....

 Jakbym nie liczył się z silnikiem i piłował go na najwyższych obrotach , długo…. 

W metaforyce bitewnej to moment niepowstrzymanego ataku w amoku walki.

 Przypominam sobie lata gdy zbliżanie się do klubu przeżywałem jak bieg na rozhukaną dyskotekę, żeby wpaść i dać jeszcze więcej czadu! To wtedy wracając z treningu miałem muzę w samochodzie na full i ryczałem , tańczyłem……. Znaczy się - śpiewałem .😂

Tym razem już się rozkręcałem w tym , gdy rzuciłem okiem na EE.

 Jej twarz mówiła: dawaj!!!! dawaj!!!! ja i tak sprostam!!!!!. Bez mrugnięcia okiem! Nie dam się!!! jestem silna!!!!. W obliczu sztormu! Nic mnie nie zmoże!!!!!!!!!! Była w tym nuta ponurości. Okrucieństwa? Zawziętości w zwarciu bokserskim. Złość? Obrzydzenie? Klincz ?

Zareagowałem błyskawicznie! - Nie dam się sprowokować! Nie dam się wpuścić w kanał Wikingów w łodzi, walczących pod Grenlandią z wielkimi falami i wiatrem.

I wymknąłem się w dyrygowanie z uśmiechem; lajtowe z humorem…... a już, już….. było blisko! Szarży kozackiej!!!!!!

To nietypowa moja reakcja. Dlaczego nie poszedłem w to?

Jakiś czas temu po latach ratowania królewny z ciężkiej opresji stuknąłem się w …. gorące serce i powtarzałem sobie : Nie uratujesz jej jednym treningiem. To niemożliwe!

Odkrycie! Przed laty błagałem bóstwa jogowe o wydobycie  EE z beczkowatej klaty, z postawy : jestem Hero!!! nic mnie nie zmoże! A tu się okazuje,że tylko jej powtarzałem doświadczenia wzmacniające jej naszpanowaną, niezłomną klatę. Podtrzymywałem tę postawę.


środa, 1 listopada 2017

MOODEST

http://www.akcja-empatia.pl/koalicja-akcji/














MM wierciła się. Pomoce wymuszały kształt na jej

 szkielecie. Walczyła z nimi; mościła się uparcie, wiła,

kręciła. Pomoce przekręcały się,  rozsypywały.

W połowie treningu podszedłem do niej ( najczęściej

 uśmiechniętej, rozmownej)- dłońmi precyzowałem 

jej akcje składowe; rotacje trzech poziomów żeber,

miednicy.

Zaskoczony, przeraziłem się.

Siła, zaciekłość, z jaką robiła skłon, skręty kojarzyły

 mi się z muskularnym bykiem  napinającym je do

 zerwania. Była w tym, w moim odczuciu

 determinacja bezlitosnego mordercy.

Przecknąłem się. Odsunąłem. Nie chcę być w takiej

 aurze emocjonalnej!!! Wstałem i odszedłem.

Mimo tego udzieliła mi się ta energia- z większym


"powerem ", głośniej powiedziałem ze trzy zdania

 instrukcji 
------------------------------------------------

 Zauważenie indukcji  jej emocji autoagresywnej 

w tej sytuacji uważam za osiągnięcie poznawcze,

samokontroli.

 Zaniepokoiłem się, że w procesie 

wtórnym grupy autoagresja MM może grupę rozwalić.


Pytania: Jakie jeszcze interakcje  miały miejsce 

 w czasie treningu ???


 Po paru dniach, na kolejnym treningu nie było

 tematu. Ani nie wyczuwałem agresji. Ani o niej nie

 pamiętałem.


Ergo????????