niedziela, 26 sierpnia 2012

Wycieczka "Alandy 2012"


27 08 2012    05 56
Siedzę w forpiku s/y Haddocka, Forluk był przez cała noc uchylony, więc chłodne powietrze oziębia mi szyję, barki.  Od północy zalega na niebie ciemnogranatowa chmura.
W messie odezwała się szantą komórka Natki….

Po trzech tygodniach tego rejsu, czytając Buzana :”Mapy myśli” doświadczyłem zapierającego dech w piersiach oderwania od tożsamości ostatniego ćwierćwiecza.  Jakbym był  połową Arktyki, która oderwała się od stałego lądolodu i dryfuje na południe. Jakby ojczyzna pod flagą Gabrieli zostawała za rufą transatlanyka….
 Jakby ciężar przygniatający planetę ustąpił…

Zdarzyło się w ostatnich dniach, że  stan bezsłownej percepcji tu i teraz, powiedziałbym mało dualny, uznałem za moją prawdę .
Ucieszyłem się chmarami ptaków morskich na podejściu do Świnoujścia. Ucieszyłem się  statkami na redzie, barkami wywożącymi urobek z pogłębianego dna  nowego portu. Wieczorem majestatyczne promy szły Świną jeden za drugim . Tego nie widziałem w szwedzkich szkierach, na Bornholmie. Nawet ruty były pustawe.  Na Christianso było bardzo mało ptaków; widziałem samotnego łabędzia i chore , albo padnięte głuptaki.
 To samo na Utklippan

 Tylko  rankiem gdy odchodziliśmy od nabrzeża  Christianso,  znad koszarów wylatywała nad nas wielka mewa, egzotyczna niczym albatros.  I było tam dużo fok. Jak nigdy.   Dwie wylegiwały się na najdalszych od wyspy skałkach, inne wychylały głowy z wody, to tu o tam.
 Nieudomowione zwierzęta unikają nas ludzi, bo je zabijamy. Daleko od ludzi czułem się na małych wysepkach; Rodhamn i Utklippan.

Piramidki z kamieni na nadbrzeżnych skałach Rodhamn, powyżej 60 stopnia szerokości geograficznej, były jak wyzwanie wobec Natury; patrz jaka jest potęga naszej inteligencji; co możemy zrobić z elementów skomponowanych do tej pory wedle twoich reguł, Naturo!

Trenowaliśmy tam w altance naprzeciwko tawerny prowadzonej przez drobną piękną kobietę, matkę dwojga dzieci, malarkę idącą za Turnerem, pracującą na żaglowcach . 

W skałach Utklippan żyjących w wielowiekowej interakcji z morzem i powietrzem Ziemi sens domów budowanych z kamieni, we wnękach miedzy głazami był mocny.  Te domy chroniły przed Naturą, ale nie oddalały od śmierci. Co znaczyło tam przejście przez drzwi, z otoczenia głośnego wiatrem, łomotem fal do wnętrza – cichego i ze spokojnym powietrzem?










 „Nasze (ludzi przypływających z jogą) głazy” na Christianso nie przyjęły mnie w medytacji. Zamknęły się w swej mocy w sobie i krzywo patrzyły na mnie siedzącego na ich powierzchni. Dopiero gdy wstawałem uśmiechnęły się do mnie; obiecały przyjęcie o ile będę na nich praktykował jogę.
 Gdy  oddalaliśmy się od Christianso, dziwiło mnie jak siedlisko ludzi , tak urocze architektonicznie niczym nasz Kazimierz nad Wisłą, powstało  prawie trzy wieki temu i przetrwało tyle lat, zim i wojen.