wtorek, 13 listopada 2012

Oczyszczanie umysłu



Zajechałem na ryneczek w Konstantynowie.  Miałem 15 minut postoju. Była 17. 26.   Zaintrygował mnie widok. Przez drzewa na trawiastym  skwerku były widoczne samochody dojeżdżające do skrzyżowania. Gdy było ich mniej , robiły się intrygujące  ciemne dziury  w całym motywie.  I  światła  takich , siakich i innych latarń, samochodów, między bardzo różnymi drzewami prowokowały do poszukiwań….
 Drzewa  były niezmiennie, naturalnie szlachetne. Gdyby to namalować?!  Jest motyw! I to niezły!

 Odpuściłem sobie ten zamysł. Bo aktywizował mi cały bagaż malarskich zmagań , ogólnie biorąc  bez sukcesów.  To bagaż raczej męczarni, niż sprawnego działania. Po co mi takie uwarunkowanie percepcji?

 Skojarzyłem ten widok ze skwerami paryskimi.
  Po co  wpychać w to co widzę tego gotowca?  Przecież to nie Paryż, to co widzę ma swój  smak, swoją indywidualność.
 Wiec co z tym robić? 

Nic  

Z perspektywy tego momentu (2012-11-14 01:05:02) rozumiem, że nie dałem się wciągnąć w gry  z postawami malarskimi , ani w sentymentalizm.
  Chcę wrócić do  tego miejsca na Ziemi.