poniedziałek, 19 grudnia 2011

Rozpoznanie przez porównanie i negację


2011 12  20   01 35
Wczoraj w poniedziałek , po przełomowym warsztacie dałem sobie pół godziny na rozbudzenie się.
 To było inne doświadczenie niż praktyka własna w 1984 tym w Świdrze. Wtedy trauma  rozwodu grała na cały zycher. Wczoraj to był raczej niemrawy taniec  cichego chłopaczka przed pagórkiem złości pogrobowca.

 To było inne niż praktyka świderska  z adoracją  świętej gdzieś koło 1990 .  Wczoraj gdzieś w dalekim tle  grała radość adoracji.

W 1993 w ostatnim pokoju Beaty mogłem skryć się w sobie  w czasie praktyki.  Wczoraj   rzeczywistość partnerki  nie przygniatała mnie w czasie praktyki własnej.

  Wczoraj nie trenowałem w letnim  deszczu na śliskich deskach pomościku w Rucianej Nidzie, wkurzony bezruchem na ciasnym jachcie. Wczoraj niewiele się ruszałem po obudzeniu się.

 Wczoraj nie   skarżyłem się na  wyjaławianie się obowiązkiem praktykowania, gdy za oknem przewalały się tabuny roześmianych studentów, jak to było w hotelu WSHE pod koniec dekady 1990 .

 Wczoraj nie grzał mnie grecki kamień falochronu , nie orzeźwiała piana z rozbijających się o kamienie fal . Powietrze było stojące,  a temperatura za oknem bliska zeru.

 To nie była praktyka jak w kawalerce na Dąbrowskiego, u Andrzeja na 4 piętrze, kiedy lekceważyłem gołębie kołujące pod kluczami  dalekodystansowych gęsi. Gdzieś w połowie dekady 2000-2010. Wczoraj nawet nie spojrzałem w okno.

 To nie była praktyka w Edynburgu z ostatniego sierpnia, gdzie Magda wychodziła j na jej czas z pokoju, a ja się odbudowywałem  praktyką.

 Coś mnie zainteresowało  we wczorajszej praktyce, ale chyba  dominowało hamowanie aktywności.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz